Św. Juda Tadeusz: Autor Listu (6)

Podobna nauka płynie także z Listu świętego Judy. Autor wyróżnia w nim dwie kategorie ludzi. Pierwsza z nich to ci, którzy „powołani, umiłowani w Bogu Ojcu i zachowani dla Jezusa Chrystusa" oczekują „miłosierdzia Pana naszego, Jezusa Chrystusa, które wiedzie ku życiu wiecznemu" (Jud l.21). Przekonani, że miłość Boża doprowadzi ich do szczęśliwego końca, strzegą wiary w swoich sercach, modląc się w Duchu Świętym i wychwalając Boga.
Jednak pokój adresatów Listu został zmącony przez tych, którzy mieniąc się chrześcijanami, nie przyjęli miłości Bożej, lecz „poszli drogą Kaina i oszustwu Balaama za zapłatę się oddali, a w buncie Korego poginęli" (Jud 11). Jak Kain zazdroszczą śmiertelnie innym (por. Rdz 4), jak wieszczek Balaam gotowi są wyrządzać zło, byleby im się to opłacało (por. Lb 22), jak Korach buntują się przeciwko woli Bożej (por. Lb 16). Postępują tak, jak mają ochotę, myślą tylko o sobie, a kiedy Bóg nie czyni tego, czego oni sobie życzą, wypowiadają przeciwko Niemu twarde słowa i „temu bluźnią, czego nie znają" (Jud 10). Nie przynosi to im jednak zadowolenia i pokoju. Autor podsumowuje tę część wywodu dobitnym zdaniem, które zwykle o wiele łatwiej nam odnieść do innych niż do samych siebie: „Ci zawsze narzekają i są niezadowoleni ze swego losu, choć postępują według swoich żądz. Usta ich głoszą słowa wyniosłe i dla korzyści mają wzgląd na osoby" (Jud 16).
Zauważmy tu, że pomimo bardzo ostrego, dosadnego języka, autor nie przekreśla „bezbożnych" oraz nie twierdzi, że przydział do określonej kategorii odbywa się automatycznie i raz na zawsze. Od pierwszych do ostatnich słów Listu zachęca swoich adresatów do troski o własną i cudzą wiarę. Mają okazywać współczucie tym, którzy nie idą dobrą drogą, starając się wyrywać ich z ognia cierpienia; gdyby jednak tamci okazywali zatwardziałość, niech przynajmniej czuwają nad tym, aby im samym nie udzieliło się podobne myślenie. Niech wychwalają miłość Boga oraz budzą w sobie wiarę, że On zaradzi wszystkiemu i na koniec przyjmie ich do chwały niebieskiej. List kończy się płomiennym uwielbieniem Boga: „Temu zaś, który może was ustrzec od upadku i stawić wobec swej chwały bez zarzutu, w radości, jedynemu Bogu, Zbawcy naszemu, przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego, chwała, majestat, moc i władza przed wszystkimi wiekami i teraz, i po wszystkie wieki. Amen" (Jud 24-25).

Tak jasne i dobitne ukazanie dwóch przeciwstawnych sobie dróg budzi zwykle pewien dyskomfort. Najchętniej umiejscowilibyśmy się gdzieś pośrodku, może nawet ubolewając, że nie mamy tak silnej wiary jak święci lub żałując po cichu, że Bóg nie dopomina się o naszą uwagę równie nachalnie jak świat. Jednak święty Juda nieubłaganie mobilizuje nas do walki o wiarę, o niepoddawanie się obojętności ani rozpaczy, o zaufanie do Jezusa Chrystusa, który w swoim miłosierdziu wybawił nas od potępienia. Mobilizuje do poznawania miłości Bożej poprzez słuchanie i czytanie Jego słowa, szukanie towarzystwa tych, którzy są blisko Niego, a nade wszystko przez szczerą modlitwę do Boga, który - jak czytamy w zakończeniu Listu - ma moc dać nam czystość serca i radość życia.

Autorstwo Listu świętego Judy nie jest do końca pewne. Bibliści wskazują na werset 17, w którym autor Listu mówi o Apostołach Jezusa Chrystusa w trzeciej osobie, niczym nie sugerując swojej przynależności do ich grona. Czy to wystarczy, aby zakwestionować wielowiekową tradycję? Juda mógł nie afiszować się ze swoją przynależnością do grona Apostołów przez pokorę lub w celu uniknięcia kolejnej konieczności tłumaczenia się, że nie jest Judaszem. Papież Benedykt XVI omawiając postać świętego Judy w cyklu katechez środowych, poświęconych pierwszym uczniom Chrystusa, stwierdza, że „Judzie Tadeuszowi jest przypisywane autorstwo jednego z listów Nowego Testamentu", po czym bez żadnych zastrzeżeń przystępuje do analizy Listu.

Pozostawiając dalsze spory specjalistom, zauważmy jedynie, że jeśli nawet - co nie jest pewne - święty Juda Apostoł nie był autorem tego Listu, to z pewnością chętnie podpisałby się pod jego treścią. Ten, który pytał Jezusa: „Panie, cóż się stało...?", przeżył zgorszenie krzyża, a następnie był obiektem niesłusznych podejrzeń, z pewnością wiedział, czym jest pokusa kwestionowania Bożych dróg, i musiał walczyć o własną wiarę. Od zabarwionego pragnieniem wielkości pójścia za Jezusem, przeszedł trudną i bolesną drogę oczyszczenia z własnych ambicji, dochodząc do wielkiej świętości. Wie, czym jest trud nawrócenia. Może pomóc nie tylko w sprawach doczesnych, ale również w tej najważniejszej - w przyjęciu miłości Boga i Jego woli wobec nas, co w konsekwencji prowadzi do wiecznego zbawienia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz